0 Udostępnień

Wstęp

Po co nam projekt budowlany? Czy tylko do tego, aby uzyskać pozwolenie na budowę naszego wymarzonego domu?

Co właściwie powinien zawierać projekt budowlany? Okazuje się, że nie są tego pewni nawet… sami projektanci!

Zapraszam do słuchania i do czytania.

Ale najpierw (wyjątkowo) kilka słów wyjaśnienia. Artykuły mogę pisać dowolnie długie i poprawiać je do woli. Podcasty nie powinny trwać dłużej niż godzinę, a możliwości ich edycji są oczywiście ograniczone. Poza tym mam wrażenie, że podczas mówienia ucieka mi wiele szczegółów 🙂 Chciałbym, abym był dobrze zrozumiany i dlatego poniżej spisuję najważniejsze przemyślenia dotyczące projektów budowlanych:

– Polecam przeczytanie Rozporządzenie Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z dnia 25 kwietnia 2012 r. w sprawie szczegółowego zakresu i formy projektu budowlanego: http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU20120000462 Rozporządzenie ma tylko kilka stron.

– Wzór umowy o współpracy, którą przedstawia projektant, najczęściej zawiera zapis: „Projekt budowlany będzie zgodny z tym i tym rozporządzeniem”. Według projektantów to wyczerpuje temat i w umowie zazwyczaj nie znajdziemy dodatkowych szczegółów na temat zawartości projektu. Gdyby to było tak proste, to wszystkie projekty miałyby identyczną zawartość. Tak nie jest! Widziałem projekty, w których nie była określona nawet grubość termoizolacji (!), jak i takie, w których został określony nawet opór dyfuzyjny tynku wewnętrznego i zewnętrznego (oraz inne informacje niezbędne do tego, aby wybudować dom). Projekt, który nie ma nawet informacji o grubości styropianu to taki „projekt do pozwolenia na budowę”, który spełnia tylko wymogi formalne. Obrazowe porównanie: weź do ręki instrukcję do klocków Lego. Taka szczegółowa instrukcja strona po stronie pokazuje, jak zbudować wybrany model. A teraz weź do ręki tę instrukcję i wyrwij połowę stron, a to, co zostanie, daj na chwilę rocznemu dziecku  🙂  Niby dalej masz instrukcję, ale złożenie wybranego modelu będzie znacznie trudniejsze i frustrujące.

– Wielu projektantów dzieli projekt na projekt budowlany i wykonawczy (dodatkowo płatny). Projekt wykonawczy uszczegóławia projekt budowlany. Problem z tym, że w Rozporządzeniu nie znajdziemy żadnego podziału na projekt budowlany i wykonawczy! Projekt budowlany powinien zawierać wszystkie szczegółowe informacje do tego, aby powstał dom, czyli jego częścią powinien być także projekt wykonawczy. W poprzednim artykule https://blog.poradnik-budowlany.com/czy-twoj-projekt-budowlany-jest-bledny/ pisałem o tym więcej.

– To, że projektanci (nie wszyscy!) oferują projekty wykonawcze za dodatkową opłatą, jest odpowiedzią na „oczekiwanie rynku”. Rozmawiałem z wieloma projektantami i jeden argument powtarza się najczęściej: projekt wykonawczy musi kosztować kilka (kilkanaście?) tysięcy złotych, a klienci nie chcą tyle płacić. I jeżeli projektant podchodzi uczciwie do swojego klienta, to jest to dla mnie fair: projektant przedstawia wszystkie korzyści płynące z dobrego projektu budowlanego, klient rezygnuje z części wykonawczej, obie strony się dogadują i wszyscy są zadowoleni. W takiej sytuacji klient podjął świadomą decyzję i jest świadomy konsekwencji.

– Tyle, że… zazwyczaj projektant nie przedstawia żadnych możliwości, a tylko mówi: „Projekt budowlany będzie kosztował tyle i tyle, a projekt wykonawczy tyle, ale… nie potrzebuje go Pan. Wykonawcy wiedzą jak budować dom, to tylko strata pieniędzy”. I to nie jest fajne. Pomyśl: czy to naprawdę wykonawca ma uszczegółowiać projekt budowlany? Czy weźmie za to odpowiedzialność?

– To nie wszystko. Przyjmijmy na chwilę, że projekt budowlano-wykonawczy, to kompletna instrukcja wybudowania domu, a projekt budowlany bez części wykonawczej jest okrojony o pewne elementy. Tak to wygląda w teorii. W praktyce widziałem projekty budowlano-wykonawcze jednych projektantów mniej szczegółowe od projektów budowlanych (bez części wykonawczej!) innych projektantów. Widziałem projekty zawierające 30 stron, jak i 130 stron. Widziałem projekty, które nie zawierają informacji o rodzaju styropianu (współczynniki przewodzenia ciepła, twardość), klasie bloczków, klasie betonu, sposobie hydroizolacji fundamentów. Nie wiadomo czy dać styropian EPS czy XPS. Nie wiadomo czym ogrzać dom. Nic nie wiadomo!

– I dlatego projekt budowlany wykonywany „zgodnie z rozporządzeniem” nic nie znaczy. 🙁 Jak sobie z tym poradzić? Szukajmy projektanta, który chce nam pomóc wybudować dom, a nie tylko stworzyć projekt budowlany. Dobry projektant będzie chciał nam ułatwić życie. Dobremu projektantowi zależy na naszych pieniądzach: zaproponuje (tzn. wykona obliczenia) taki materiał budowlany i taką termoizolację, aby to było dla nas opłacalne (przykład: zwiększenie grubości styropianu z 10 cm na 20 cm zwykle jest opłacalne, ale z 20 cm na 30 cm już nie, ponieważ oszczędności na ogrzewaniu będą minimalne). Zły: zaproponuje cokolwiek, albo powie, że decyzja należy do nas.

Dobry projektant stworzy projekt, z którego będzie wynikało, jakie dokładnie materiały budowlane mamy kupić i czego mamy oczekiwać od wykonawcy. Zły umieści tylko kilka informacji i powie, żebyśmy spytali się wykonawcy, z czego mamy się budować.

Dobry projektant uwzględni nasze potrzeby i przyzwyczajenia, uwzględni temperaturę w jakiej lubimy przebywać, i wybierze (wspólnie z nami) źródło ciepła i ciepłej wody użytkowej. Zły projektant wykona charakterystykę energetyczną według przepisów, przyjmie wartości wynikające z norm i nie weźmie pod uwagę potrzeb mieszkańców. Czy to zgodne z rozporządzeniem? Być może, ale po co ci kilkanaście stron takich obliczeń? Dobry projektant wie, że projekt budowlany ma służyć TOBIE i jest niezbędny do tego, aby powstał TWÓJ DOM. Zły będzie przede wszystkim dążył do uzyskania pozwolenia na budowę.

 

I powtórzę (bo mam wrażenie, że za mało to zaakcentowałem podczas podcastu): jeżeli jesteś pewny, że potrzebujesz tylko pozwolenia na budowę i sam wybierzesz materiał budowlany, źródło ciepła i c.w.u, rodzaj termoizolacji, sposób zabezpieczenia fundamentów i nie chcesz płacić za kompletny projekt budowlany to OK. Może masz sprawdzonych wykonawców, albo doświadczonego kierownika budowy? A może wolisz sam wszystkiego się dowiedzieć i przeprowadzić obliczenia? Nie mam zamiaru straszyć: w końcu w ten sposób buduje się większość domów i one stoją. Co prawda wielu rzeczy nie widzimy (stres inwestora, zawyżone rachunki za ogrzewanie, pojawiająca się wilgoć w garażu), no ale… Rozumiem także, że szczegółowy projekt budowlany musi kosztować co najmniej kilkanaście tysięcy złotych netto, a są i takie, które kosztują ponad 30000 zł netto. To dużo, ale nie dziwię się, biorąc pod uwagę, ile czasu zabiera przygotowanie pełnej dokumentacji projektowej. To dużo pieniędzy i… być może rzeczywiście nie potrzebujesz pełnej dokumentacji i wystarczy ci tańszy projekt, który nie zawiera wszystkich szczegółów? Grunt, abyś podjął świadomą decyzję i wiedział, z czym taki projekt będzie się wiązał. A podczas rozmowy z projektantem wypytaj go dokładnie o zawartość opracowywanych przez niego projektów, abyś wiedział, za co płacisz.

Pamiętaj o tym, że budowa jest trudna, a decyzje, które podejmujemy są bardzo odpowiedzialne. Wolę, gdy trudne decyzje podejmuje za mnie ktoś inny. Raz, że projektant jest bardziej doświadczony ode mnie, a dwa, że mam zawsze możliwość zrzucenia winy na kogoś innego 🙂

PS Dodam, że jeżeli projektant pełni nadzór autorski i trakcie budowy odpowiada na wszystkie wątpliwości wykonawcy i współpracuje na bieżąco z kierownikiem budowy, rozrysowuje potrzebne detale itp., to sam projekt budowlany może być oczywiście mniej szczegółowy.

To tak tytułem wyjaśnienia niektórych rzeczy. Więcej informacji w podcaście. A pod podcastem jak zwykle transkrypcja.

 

Transkrypcja podcastu

Dzisiaj trochę o cenach i tym, czy niska cena oznacza niską jakość. Ale zdecydowanie dużo miejsca poświęcę projektom, projektantom i tego, co właściwie powinien zawierać projekt budowlany.

Zapraszam do słuchania.

Niedawno napisałem na blogu artykuł dotyczący zawartości projektu budowlanego. Napisałem artykuł, ponieważ po przejrzeniu chyba kilkudziesięciu projektów, które otrzymałem także od Was, doszedłem do jednego wniosku – co projekt, to inaczej. Sami projektanci chyba nie do końca wiedzą, co powinien zawierać projekt budowlany i każdy robi po swojemu pomimo tego, że mamy obowiązujące przepisy. Przyznaję, że przepisy nie zawsze są jednoznaczne. Niektóre sformułowania można interpretować na różne sposoby. Tym niemniej większość projektantów interpretuje je w taki sposób, który jest dla nich wygodny, a nie przydatny inwestorowi. I dzisiaj będę o tym opowiadał, ale zacznę od czegoś innego. Chcę taki tok myślowy trochę przeprowadzić, abyście zrozumieli, dlaczego projekt budowlany jest tak ważny i właściwie do czego jest potrzebny.

Czy niska cena oznacza niską jakość?

Zacznę od ceny. Najtańszy projekt indywidualny, który miałem przyjemność oglądać, kosztował poniżej pięciu tysięcy złotych. Podobno brutto, już z podatkami. Na forach ludzie chwalą się projektami nawet za trzy i pół tysiąca złotych. Szczerze mówiąc, chciałbym zobaczyć taki projekt, takiego jeszcze nie widziałem więc nie oceniam.

Natomiast najdroższy projekt indywidualny widziałem za około trzydzieści tysięcy netto. Skąd ta różnica? Czy niska cena jednego projektu oznacza niską jakość? Czy ten droższy projekt jest lepszy? Zaraz odpowiem na to pytanie, ale chciałbym zaznaczyć, że dla mnie, w odróżnieniu chyba od większości osób, niska cena nie oznacza niskiej jakości.

Na niską cenę wpływa mnóstwo czynników. Zastanówmy się. Jeżeli mamy na przykład wycenę na cokolwiek, niech to będzie ułożenie glazury, za 4000 zł, a drugi glazurnik przedstawia nam ofertę na 6000 złotych, czy to oznacza, że ta niższa cena jest za niska i oznacza niską jakość? Nie. To może tylko oznaczać, że glazurnik, który oferuje wykonanie pracy za 4000 zł, nie wystawi żadnego rachunku, faktury, pracuje na czarno, a drugi glazurnik, odprowadza podatki, odprowadza podatek dochodowy, odprowadza podatek VAT, musi płacić ZUS, być może ma pracowników. Finalnie jeden i drugi zarabia tyle samo, ale ty zapłacisz więcej o te dwa tysiące złotych tylko dlatego, że jeden z glazurników, jest uczciwy jakby nie patrzeć, a drugi nie.

Ja mam swoją firmę, prowadzę biuro tłumaczeń od kilkunastu lat i rozumiem, jak denerwujące jest to, że konkurencja oferuje pewne produkty taniej, tylko dlatego że nie odprowadzają podatków, że robią pewne rzeczy na czarno.

Z jednej strony to jest przykre, bo gdyby wszyscy płacili podatki, to podejrzewam, że te podatki byłyby o wiele niższe i chyba byśmy na tym wszyscy skorzystali. Z drugiej strony nie dziwię się tym, że niektórzy pracują na czarno, ponieważ podatki są za wysokie i tak naprawdę rządzący, niezależnie od tego, jaka partia teraz jest na czele, tylko dociskają śrubę, podwyższają podatki, a my chyba nie do końca czujemy na co te pieniądze idą.

(O podatkach i o tym, w jaki sposób rozliczają się wykonawcy napisałem wyczerpujący artykuł: podatki, czyli jak rozliczają się wykonawcy – dużo przykładów na liczbach)

Różnica między kosztem usługi w pierwszej kolejności wynika właśnie z tego, że jeden pracuje na czarno, a drugi płaci podatki. Druga rzecz jest taka, że ktoś się może po prostu cenić się bardziej, ma dwójkę czy trójkę dzieci, musi zarobić więcej w ciągu miesiąca niż osoba, która jest młodsza, która na przykład nie ma jeszcze dzieci i ma mniejsze wymagania finansowe. I być może tą pracę wykona tak samo dobrze, ale że ma mniejsze oczekiwania finansowe lub ma mniejsze wydatki, może wziąć od klienta mniej pieniędzy. To jest takie bardzo życiowe podejście.

Co jeszcze? Duża firma z jednej strony może zaoferować nam niższe ceny, ponieważ ma na przykład duże rabaty w hurtowniach, ale z drugiej strony przez to, że ma iluś tam pracowników, którym musi zapewnić pracę także w miesiącach, w których nic się nie dzieje. Na to, jaka będzie ostateczna cena usługi , wpływa dużo czynników, niekoniecznie jej jakość.

I dopiero chyba na trzecim czy na czwartym miejscu jest jakość usługi. I z mojego punktu widzenia i z mojej praktyki: jeżeli mamy dwóch wykonawców i sprawdziliśmy ich referencje, sprawdziliśmy opinie w internecie, obejrzeliśmy wykonane przez nich prace,  widzimy, że te prace są na równym poziomie, to dlaczego mielibyśmy nie skorzystać z usługi tańszej? Nie wydawajmy za dużo pieniędzy tylko dlatego, że nam się wydaje, że niska cena oznacza z założenia niską jakość. Nie. Jeżeli ktoś decyduje się na wykonanie tańszej usługi, podpisujemy umowę, to usługa musi być wykonana dobrze. Koniec. A nie tak jak czasami słyszę, to jest trochę denerwujące, że na forach ktoś żali się na jakiegoś wykonawcę, a pierwsze pytanie zwykle brzmi: „ile zapłaciłeś?”, a po uzyskaniu odpowiedzi idzie „mało zapłaciłeś, masz na co zasłużyłeś”. Absolutnie nie.

(Działa to też w drugą stronę. To, że ktoś zaoferował wysoką cenę nie oznacza, że usługa zostanie wykonana dobrze!)

Natomiast wydaje mi się, że jest trudno porównać dwie oferty, szczególnie na rynku budowlanym czy też remontowym. Przykładowo mamy glazurnika. Jeden glazurnik poda jakąś cenę, drugi jakąś inną cenę, wyższą. Ta różnica w cenie może być oczywiście spowodowana tym, że jeden glazurnik pracuje na czarno, drugi nie. Jeden ma inne doświadczenie, drugi ma inne i tak dalej. Ale różnica w cenie może wynikać z innego zakresu prac. Jeden glazurnik na przykład podał cenę całkowitą, biorąc pod uwagę metr kwadratowy ułożenia płytek (np. 70 zł * 50 m2 = 3500 zł), ale podczas prac może się okazać, że dojdą jakieś dodatkowe koszty związane ze szlifowaniem płytek lub zauważy podczas prac, że gdzieś ściana jest krzywa i trzeba ją wyrównać, i będzie oczekiwał za to dodatkowych pieniędzy.

A drugi glazurnik już to przewidział, wszystko wziął pod uwagę i oferta jest co prawda droższa, ale wiesz, ile dokładnie zapłacisz po zakończeniu prac. Może więc się okazać, że droższa oferta finalnie będzie tańsza.

Oczywiście wszystko jest do ustalenia przed rozpoczęciem prac (pisałem o tym w książce Jak się wybudować i nie zwariować), ale chodzi o to, że oferty trudno porównać, nawet w przypadku prostej pracy, jaką jest układanie glazury. Oczywiście prostej, jeżeli chodzi o jej wycenę.

Inny przykład: malarz. Jeden malarz może podać cenę całkowitą i uwzględnić gruntowanie i dwukrotne malowanie. A drugi malarz może podać cenę wyższą, ale on zapewnia, że on pomaluje ścianę na biało. Płacimy za efekt. Dopóki ściany nie będą białe, to on maluje ścianę do skutku. Tacy malarze też się zdarzają. Jeżeli w przypadku takich prostych do wyceny prac jest problem z porównaniem dwóch usług, to tym bardziej jest to trudne w przypadku porównania ofert różnych projektantów.

Skąd się biorą różne ceny projektów budowlanych?

Skąd wynika różnica między cenami różnych projektantów? Część rzeczy dotyczy tego, co zawiera usługa oferowana przez projektanta, a nie sam projekt budowlany. Jeden projektant może mieć na przykład jakieś specjalne wizualizacje 3D, może zapewnić ci „chodzenie” po projektowanym budynku, a drugi projektant oferuje bardziej skromne wizualizacje. Jeden projektant zorganizuje mapę do celów projektowych, drugi oczekuje tego od ciebie. Inny projektant może na przykład oferować wizję lokalną, a drugi nie. Jeden projektant oferuje wykaz materiałów budowlanych, drugi nie. Jeden oferuje wszystkie formalności, a drugi nie. Jeden oferuje nadzór autorski, a drugi nie. I tak dalej, i tak dalej.

Czyli już tutaj zakresy usług są diametralnie różne. Ale mimo wszystko to dalej nie tłumaczy tego, że  niektórzy projektanci chcą cztery, pięć razy nawet więcej pieniędzy od innych projektantów. Gdzieś jeszcze jest szczegół jakiś, którego nie widzimy. I myślę, że szczegóły są dwa.

Jedna rzecz wynika z tego, ile projektant przeznaczy czasu na realizację projektu. Jeżeli mamy projektanta, który na przykład poprosi nas o okazanie projektu typowego, gotowego, który nam się podoba, i tylko narysuje coś podobnego, potem da to konstruktorowi do przeliczenia i powstanie projekt budowlany, to taki projektant poświęci nam niewiele czasu, w związku z tym weźmie mniej pieniędzy. Drugi projektant może zrobić inaczej. Może wziąć czystą kartkę, a nawet zanim weźmie kartkę, porozmawia z tobą, z wami, spyta o to, jaki macie plan dnia, jakie macie oczekiwania, potrzeby. O tym już kiedyś mówiłem: podcast #2 projekt gotowy czy indywidualny?. I na podstawie waszych potrzeb będzie pomału projektował wam dom. Takie projektowanie zajmuje o wiele więcej czasu. To może wymagać nawet kilku, a może nawet kilkunastu spotkań, ponieważ projektant będzie przedstawiał kolejne koncepcje domu, będą poprawki, zmiany, dużo pracy.

W związku z tym, że tych spotkań będzie dużo i pracy będzie dużo, siłą rzeczy projektant weźmie więcej pieniędzy. I stąd się bierze pierwsza różnica między projektem na przykład za 4000 zł a za 10000 zł. Po prostu jeden z projektantów naprawdę będzie robił wszystko, aby dom był pod wasze potrzeby, a drugi projektant, zrobi jakiś projekt, powie wam, że tak może być albo że musi być i wy będziecie zadowoleni.

(Oczywiście nie chcę uogólniać. Drogi projekt nie świadczy o tym, że usługa zostanie wykonana prawidłowo. Cały czas się uczę, aby być bardziej precyzyjnym w moich podcastach 🙂 )

Nie radzę tak robić (korzystać ze złego projektanta), ponieważ nie bez powodu jest przysłowie, że pierwszy dom buduje się dla wroga. Dopiero po wybudowaniu domu zazwyczaj poznajemy lepiej swoje potrzeby i okazuje się, że to, co nam się wydawało kiedyś w porządku, wcale takie nie jest i nam zaczyna nasz dom trochę przeszkadzać. Dlatego bardzo polecam, szczególnie przy pierwszym domu, długo porozmawiać, poznać swoje potrzeby i oczekiwania, bo to, co nam się wydaje, niekoniecznie jest hmm, zgodne z prawdą. Z pewnych rzeczy nie zdajemy sobie sprawy, szczególnie jeżeli na przykład mieszkamy w małym mieszkaniu i nagle chcemy wybudować dom dwa razy większy, to nam się wydaje, że powstanie taka przestrzeń, że na wszystko starczy miejsca. Tymczasem po budowie domu może się okazać, że pokoje są nieustawne, że korytarze są za wąskie, że kuchnia jest nieergonomiczna. Są pewne rzeczy, które można przemyśleć przed budową domu, właśnie na etapie projektu i to właśnie z projektantem, który nam poświęci dużo czasu.

I to jest jedna rzecz, która wpływa na cenę. Ale to jest taka rzecz, bym powiedział, bardziej oczywista. Natomiast rzecz nieoczywista, która wpływa na cenę projektu to jest sama zawartość projektu budowlanego.

O zawartości projektu budowlanego mówi między innymi rozporządzenie o zawartości projektu budowlanego, w którym jest to opisane całkiem nieźle, chociaż nie do końca jest to jasne, bo gdyby było to jasne, to każdy by się tego trzymał i każdy projekt byłby identyczny, jeżeli chodzi o zawartość.

Tymczasem widzę projekty, które mają po dwadzieścia, trzydzieści stron, a widzę projekty, które mają po sto parę, więc ewidentnie jest jakaś różnica i projektanci interpretują te przepisy na różne sposoby.

Po co nam projekt budowlany?

Zanim będę mówił o przepisach, które są nudne, jakby nie patrzeć, chciałbym się skoncentrować nad tym po co nam projekt budowlany. Projektanci w dużej części twierdzą, że projekt jest potrzebny do tego, żeby dostać pozwolenie na budowę, ale czy na tym nam naprawdę zależy? Pozwolenie na budowę jest tylko jakimś świstkiem. Urzędnik zgadza się, że możesz wybudować dom i działamy. Ale to nie wystarczy do tego, żebyś mógł wybudować dom i nie zwariować, tylko to jest pewne potwierdzenie. Urzędnik, który dostaje projekt budowlany, ocenia tylko zawartość hasłowo. Patrzy, czy jest projektowana charakterystyka energetyczna, patrzy, czy projekt domu umożliwia wybudowanie domu na danym terenie, czy jest zgodny z planem miejscowym lub warunkami zabudowy. Sprawdza kilka elementów i pieczątka, cześć, stempelek, możemy startować z budową.

Ale urzędnik nie sprawdza dokładnie zawartości projektu budowlanego. Nie dziwię się, ponieważ analiza projektu budowlanego zajmuje kilka godzin, jak nie kilka dni, wymaga umiejętności z różnych dziedzin, a na to nie ma ani środków, ani wystarczającej liczby urzędników. Więc to, że urzędnik potwierdził projekt, nie oznacza, że będziesz mógł się wybudować bez nadmiernego stresu.

Ale o czym mówię? Wyobraź sobie, że zaczynasz budowę, masz projekt. I w projekcie masz informację o tym, że ściana ma być wykonana z betonu komórkowego o szerokości 24 cm, a dom będzie ocieplony styropianem o grubości 12 cm. Czy te informacje są wystarczające?

No nie.

Styropian o grubości 12 cm nic ci nie mówi. Na podstawie tej informacji nie wiesz, jaki kupić styropian, czy biały, czy grafitowy, jaki jest współczynnik przewodzenia ciepła, czyli jaka lambda, jaka twardość tego styropianu, po prostu nie wiesz. Kto ma to wiedzieć? No właśnie nie ty, bo jesteś inwestorem. Ty masz kapitał, chcesz budować dom, nie znasz się na kwestiach technicznych, nie znasz się na styropianie, bo – uważaj – nie musisz się znać. Nie musisz się doszkalać z takich kwestii, a przede wszystkim nie jesteś w stanie dobrać odpowiedniego styropianu do swojego domu, ponieważ nie masz odpowiedniej wiedzy i narzędzi.

Ja też nie jestem w stanie tego zrobić, ponieważ każdy dom jest inny, każda lokalizacja jest inna. Od tego jest projektant, aby dostosował ocieplenie do danej działki, danej lokalizacji, danej sytuacji. W projektach są co prawda charakterystyki energetyczne, które są zresztą wymagane przepisami, ale połowa z nich nie ma w ogóle znaczenia, ponieważ są wykonane tylko po to, żeby po prostu urzędnik mógł zobaczyć, że jest charakterystyka i żebyśmy uzyskali pozwolenie na budowę.

Tymczasem projekt powinien być po to, żebyśmy wiedzieli już na etapie właśnie projektowania, ile dom potrzebuje energii na ogrzanie i na przygotowanie ciepłej wody użytkowej. W tym celu projektant musi poznać nawet nas i nasze potrzeby, bo w zależności od tego, jaką temperaturę lubimy, to zapotrzebowanie na energię będzie większe lub mniejsze. I nie każdy lubi dwadzieścia stopni, a tak się głównie przyjmuje według norm. Ty możesz lubić temperaturę dwadzieścia dwa stopnie i wtedy wszystkie obliczenia będą oczywiście inne. Trzeba wziąć pod uwagę to, że różne pomieszczenia mogą wymagać innej temperatury. Przyjmuje się, że w łazience temperatura powinna wynosić dwadzieścia cztery stopnie, ale może chcesz trochę więcej albo trochę mniej. W wiatrołapie albo w innych pomieszczeniach być może temperatura powinna być trochę niższa.

Tak samo, jeżeli chodzi o wszystkie wyliczenia dotyczące ciepłej wody użytkowej. W zależności od liczby osób zapotrzebowanie na ciepłą wodę użytkową będzie zupełnie inne. W zależności od upodobań także ponieważ ktoś może lubić szybkie, krótkie, gorące prysznice, a inna osoba lubić bardzo długie kąpiele. Obliczenia będą więc zupełnie inne.

Biorąc to wszystko pod uwagę, czy potrzebujemy projektu, z którego nic nie wynika? Nie znając zapotrzebowania budynku na ciepło i na przygotowanie ciepłej wody użytkowej, nie jesteśmy w stanie potem dobrać systemu ogrzewania. Nie wiemy, jaki kupić kocioł gazowy, nie wiemy, jaką kupić pompę ciepła. Musimy wierzyć w zapewnienia wykonawców lub producentów, że to, co chcą nam sprzedać, będzie w porządku. Ale my nie wiemy tego bez wykonania obliczeń.

Z logicznego punktu widzenia te rzeczy powinny być zawarte w projekcie. Projekt powinien zawierać informacje o wszystkich współczynnikach przenikania, przewodzenia ciepła, informacje, które pozwolą ci potem lepiej dobrać system do ocieplenia domu i do przygotowania ciepłej wody użytkowej. Wiem, że jeżeli chodzi o tą charakterystykę energetyczną, projektanci używają współczynników, materiałów budowlanych, które są w normach. Okej, niech nawet tak będzie, ale jeżeli ktoś używa współczynników, które są w normach, to niech on te współczynniki gdzieś w projekcie opisze. Masz dostęp do norm? Nie. Wykonawca ma dostęp do norm? Nie. Tak więc jeżeli w samym projekcie nie ma żadnych danych, to na jakiej podstawie masz potem kupić materiał?

Kto bierze na siebie odpowiedzialność za podejmowane decyzje?

Można cały temat potraktować też z innej strony. Jeżeli ty nie znasz się na styropianach, a zakładam, że się nie znasz, projektant mówi, że on umywa ręce, bo wszystko to się i tak okaże na budowie, to kto ma podjąć decyzję? Zastanówmy się. Czy ma być to wykonawca? Co ci powie wykonawca? Powie ci, co wynika z jego doświadczenia. Może powiedzieć, że na przykład teraz się buduje tak, że się ociepla styropianem o grubości 15 cm. Albo powie, żebyś kupił jak najdroższy i najcieplejszy, bo na pewno na tym nie stracisz. A to właśnie są bzdury, ponieważ bez obliczeń wykonawca nie jest w stanie stwierdzić, czy dany wydatek się opłaci, czy też nie. Bardzo łatwo podczas budowy przepłacić na każdym etapie budowy. Bardzo łatwo jest kupić styropian grubszy, cieplejszy, który będzie nas kosztował więcej. Niepotrzebnie.

Przykład: jeżeli mamy 10 centymetrów styropianu i chcemy dołożyć kolejne 10 centymetrów, to prawdopodobnie to się nam opłaci, tak? Znacznie ograniczymy ucieczki ciepła. Ale już dodanie 10 centymetrów styropianu, jeżeli mamy już 20, niekoniecznie. Wydając kolejne pieniądze i zmieniając grubość styropianu z 20 na 30 cm, korzyści mogą być prawie żadne albo bardzo niewielkie. Powoduje to, że całe oszczędności na ogrzewaniu będziemy mieli w wysokości na przykład sto złotych rocznie. Kto ma to więc policzyć? Nie wykonawca, ponieważ nie ma wszystkich danych, pozwalających mu to wszystko policzyć. Ma te dane właśnie projektant. I dlatego on za to powinien odpowiadać.

Tak samo o grubości styropianu nie powinien decydować kierownik budowy. Z tych samych przyczyn. Ponieważ on nie ma wszystkich danych. Powtarzam, że aby dobrać grubość ocieplenia, trzeba wiedzieć dużo rzeczy, trzeba mieć projekt na komputerze i wszystkie obliczenia wykonane, trzeba wiedzieć, gdzie jest dom umiejscowiony i jak jest usytuowany względem stron świata, w jaki sposób wykorzystuje światło, trzeba obliczyć kwestie wentylacji i zysków, jeżeli jest to rekuperacja, to zysków także z tego powodu. I tak dalej, i tak dalej. To jest dużo roboty. Projekt powinien te informacje zawierać.

Co powinien zawierać projekt budowlany?

Okej, ale teraz od kilku minut mówię tylko o styropianie i tylko o lambdzie styropianu, ale idziemy dalej. Jakie jeszcze informacje powinien zawierać projekt? Co z twardością styropianu? Jaki dać styropian?

Bardzo często widzę w projektach informacje o tym, żeby dać „styrodur 12 cm” lub „styropian podłoga, 10 cm”. Co to znaczy? Nie wiadomo, ponieważ projektant nie podał parametrów tego styropianu, a w zależności od zastosowania, ten styropian będzie albo bardziej twardy, albo mniej, co oczywiście też wpływa na koszt tego materiału. I tak na przykład, na podłogę trzeba uważać, ponieważ jeżeli damy styropian na przykład EPS 80, to może się okazać za parę lat, że zacznie nam się po prostu ten styropian ugniatać i podłoga nam opadnie o kilka milimetrów lub nawet pół centymetra.

Opisywanie w projekcie takich rzeczy jak „styropian fasada” czy „styropian podłoga” także nic nie mówi, ponieważ to jest tylko nazwa handlowa. Kiedyś były normy, które pozwalały takie rzeczy opisywać. Widocznie projektanci chyba nie pamiętają, że te normy już nie obowiązują. Parametry styropianu powinny być jasno określone. Styropian biały, grubość taka, EPS 100, współczynniki przewodzenia ciepła takie i takie, wtedy wiemy, co kupić. Informacja „styropian 12 cm podłoga” nie pozwala ci kupić odpowiedniego materiału.

Zróbmy taki eksperyment myślowy. Kupuję styropian na podłogę, projektant umywa ręce (projekt nie zawiera tych informacji), pytasz wykonawcę, wykonawca mówi, żebyś kupił EPS 80, ponieważ tak ostatnio robili, a jest w dobrej cenie i będzie dobrze. Za kilka lat okazuje się, że podłoga jednak o te parę milimetrów osiada. Co wtedy? Kogo będziesz winił?

Wykonawcę, że źle ci podpowiedział? Być może masz rację, tylko że wykonawca ci tylko o tym powiedział, podpowiedział i nic nie masz od niego na piśmie. Wykonawca już nawet nie pamięta, że coś ci zasugerował i na pewno tego się wyprze.

Projektanta? To powie, że projekcie jest napisane, że jest „styropian podłoga”. Wiadomo, że to jest podłoga, więc styropian musi być twardszy. Czy ma rację, czy nie? Pewnie nie, ale wchodzimy już w jakieś batalie sądowe, jakieś przepychanie się przepisami, zupełnie niepotrzebnie. Ja jestem człowiekiem ugodowym, nie lubię się kłócić. Ja lubię jak jest wszystko jasno, bo dzięki temu, że dobrze planuję, to unikam niesnasek, kłótni i tak sobie żyję całkiem dobrze, i chwalę sobie to.

W projekcie musi być zawarta konkretna informacja. To nie wykonawca ma decydować ani nie my, tylko właśnie projektant. I jeszcze jeden przykład: często widzę w projektach informację, że mamy użyć na budowie betonu komórkowego o szerokości na przykład 24 cm. No i pytanie, jakiego betonu użyć? Jakiej klasy? Teraz wszedłem sobie w Internet, w jakąś tam hurtownię internetową, i widzę różne klasy gęstości takiego betonu komórkowego. I widzę dwie ceny, na przykład 10,69 albo 12,67 brutto za bloczek. Różnica w cenie wynika z innych współczynników i innej gęstości. Różnica na jednym bloczku to półtora złotego.

Czy to jest dużo? 1,5 zł wydaje się mało, ale jest to aż 15% różnicy. Czy chcemy przepłacać piętnaście procent na każdym etapie budowy i płacić za materiały o piętnaście procent więcej? Ja sobie tego nie życzę. Ja bym wolał wydać na materiały dwieście tysięcy złotych, a nie 200 000  + 15%. U, to jest aż trzydzieści tysięcy różnicy, tak? To jest dużo. Kto powinien opisać, jaka klasa bloczka powinna być użyta? Projektant. Czy powinniśmy dać klasę bloczka większą, bo”nie zaszkodzi„? Nie, bo to jest przepłacanie. Po to jest projekt i dlatego podczas realizacji projektu uczestniczy konstruktor, aby w projekcie były zawarte materiały, które będą odpowiednie.

Kupowanie bloczka droższego, o większej gęstości, jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto, bo to nic nie zmieni. Ten dom dalej będzie dobrze stał, a tylko wydamy za dużo pieniędzy.

A kto ma podjąć decyzję? My absolutnie nie. Nie jesteśmy konstruktorami, nie znamy się na tym, nie wiemy, jaka klasa będzie odpowiednia. Ludzie na forach? Absolutnie nie, ponieważ nikt z nich nie ma ukończonych odpowiednich studiów, nie ma praktyki, a nawet jeżeli ktoś ma, to i tak bez obejrzenia projektu, bez przeliczenia wszystkiego, nie jest w stanie powiedzieć, czy taka gęstość bloczka w konkretnym przypadku będzie okej. To jest przerażające czasami, jak widzę na forach podpowiedzi takich dobrych ziomków, którzy mówią, że „wystarczy taka klasa, bo ja tak zrobiłem i nic mi nie pęka„. No tak, tylko teraz ci nie pęka, ale za piętnaście lat może ci pękać. Poza tym obciążenia, które są w Twoim domu, mogą być zupełnie inne, mogą być skierowane w inną stronę i w Twoim przypadku jest potrzebne inne rozwiązanie, inna klasa i tak dalej.

Nie można takich decyzji podejmować przez Internet.

To może taką decyzję ma podjąć wykonawca? No też nie. Na jakiej podstawie? On też nie ma wszystkich informacji przed sobą. Kto odpowie za to, jeżeli coś się stanie za te kilkanaście lat? Wykonawca nie, ponieważ on niczego nie da ci na piśmie, i nigdy nie da, bo nikt nie jest tak nierozsądny, żeby tak zrobić. Za takie rzeczy odpowiada projektant i dlatego akie informacje powinny być w projekcie.

Dobry projekt to podstawa udanej budowy

I ja wiem, że tak się w Polsce buduje niestety, że większość projektów nie jest kompletna i dopiero na budowie zaczynamy coś tam wymyślać. I projektanci się do tego przyzwyczaili, wiedząc o tym, że i tak zrobimy po swojemu. Trochę ich rozumiem, bo rzeczywiście tak jest, że my, klienci, inwestorzy, patrzymy, obracamy każdą złotówkę po parę razy zanim wydamy pieniądze na projekt. I po części ich rozumiem, i dlatego teraz słowo do ciebie, do inwestorów, ponieważ zauważyłem taką rzecz, że dużo osób oszczędza na projekcie, ale jednocześnie lekką ręką wydaje bardzo dużo pieniędzy na kolejnych etapach budowy.

Bardzo łatwo oszczędzić na projekcie, bo czujemy te pieniądze. Czujemy, że zaoszczędziliśmy trzy tysiące złotych między projektantem jednym a drugim, a jednocześnie nawet nie wiemy o tym, że przepłaciliśmy na przykład pięć tysięcy złotych tylko na etapie fundamentów, bo zapłaciliśmy niepotrzebnie za beton wyższej klasy i za przezbrojone fundamenty. I tych pieniędzy wydajemy potem coraz więcej, bo na przykład dajemy bloczki o większej niż potrzeba gęstości, dajemy więcej termoizolacji niż potrzebowaliśmy. Oszczędzamy na projekcie, zamiast zapłacić więcej za projekt i oszczędzić podczas budowy domu.

Tak więc tutaj apel do inwestorów, do ciebie, abyście popatrzyli na to tak rozsądniej i uznali, że dobry projekt oznacza oszczędności praktycznie na każdym etapie budowy. Oszczędności związane z tym, że zostanie ci więcej pieniędzy, ale także oszczędności nerwów i stresu. Bo im lepszy projekt, tym mniej pytań, tym mniej wątpliwości. Im lepszy projektant, tym to on na Twoje wątpliwości odpowie. Gdyby wszystkie projekty zawierały informacje niezbędne do tego, aby wybudować dom, to ceny tych projektów by się trochę wyrównały. Nie byłoby sytuacji takiej, że jeden projekt kosztuje cztery tysiące, a drugi trzydzieści tysięcy. I my byśmy wiedzieli za co płacimy.

Projekt budowlany a projekt wykonawczy

W tej chwili jest sytuacja taka, że projektanci uważają, że mamy projekt budowlany i projekt wykonawczy. Ten projekt wykonawczy jest bardzo często dodawany oczywiście płatnie, chociaż nie zawsze, są projektanci, którzy mają go w cenie. I projektanci mówią, że no to wynika z przepisów, bo projekt wykonawczy to i to, i to. Nie jest to prawda, ponieważ w rozporządzeniu, które dotyczy zawartości projektu budowlanego między innymi domów jednorodzinnych, nie występuje coś takiego jak projekt wykonawczy. Takiego zapisu nie ma. Nie ma nawet słów „projekt wykonawczy”. Projekt wykonawczy jest tylko wyszczególniony w innych przepisach dotyczących przetargów publicznych. No i niektórzy projektanci biorą przepisy z przetargów publicznych i mówią, że to dotyczy też domów jednorodzinnych.

Projektanci twierdzą, że projekt wykonawczy to jest projekt, który bardzo szczegółowo między innymi określa wszystkie prace, które mają być wykonane podczas budowy. Dobrze, odłóżmy na chwilę ten projekt wykonawczy na bok, zostawiamy „goły” projekt budowlany. Gdyby było tak, jak projektanci uważają, to wszystkie projekty, które bym oglądał, zawierałyby mniej więcej te same informacje.

A tu się okazuje, że nie. Że pomimo tego, każdy projekt jest mniej lub bardziej szczegółowy i nawet pomijając projekty wykonawcze, to zdarzają się projekty, które zawierają właściwie wszystkie informacje niezbędne do budowy domu i chyba w zależności tylko od podejścia i etyki projektanta zależy to, co dostaniemy.

Mimo wszystko trochę rozumiem projektantów, bo rynek jest rzeczywiście ciężki i trudno oferować swoje usługi na przykład za kilkanaście tysięcy złotych, jeżeli projektant trzy ulice dalej oferuje projekt budowlany za jedną trzecią ceny. Jak najbardziej. Rozumiem też to, że przygotowanie projektu, takiego szczegółowego, który zawiera wszystkie podane przeze mnie informacje, musi kosztować oczywiście o wiele więcej. Ceny takich projektów zaczynałyby się od kilkunastu tysięcy złotych i prawdopodobnie wtedy byłoby po prostu mniejsze zainteresowanie. Taki mamy rynek, każdy walczy ceną jak może. Szkoda moim zdaniem, bo zawsze w każdej branży warto walczyć jakością usług, a nie ceną. No, ale okej, rozumiem. Uczciwie byłoby jednak przedstawić inwestorowi parę opcji.

Wymyśliłem, jak to powinno wyglądać. Przychodzisz do projektanta, projektant mówi, co i jak, i przedstawia ci cenę, na przykład dwadzieścia parę tysięcy złotych za taki kompletny projekt budowlany.

Ty mówisz „ojej, no drogo. Co możemy zrobić?

No to projektant mówi, „wie pan co, dzięki temu projektowi będzie miał pan oszczędność na budowie, mniej chaosu, stresu, wykonawca będzie wiedział, co i jak, pan wiedział, jakie materiały kupić, będzie to wszystko jasne. W cenie jest kosztorys, zestawienie elementów, to i to, i to. Jeżeli chce pan mieć taniej, to rezygnujemy z tego i z tego, i z tego, co wiąże się z tym i z tym, i z tym.”.

I wtedy można podjąć taką racjonalną decyzję. Myślisz, „Aha, dobra, czyli zapłacę na przykład pięć tysięcy mniej za projekt. To będzie oznaczało, że będę musiał w kilku tam kwestiach podeprzeć się wykonawcą”, co może być okej, bo na przykład masz wykonawcę polecanego, ufasz mu bezgranicznie, wiesz, że zrobi dobrze, w związku z tym nie potrzebujesz tak szczegółowego opisu wykonania niektórych prac bo wiesz, że sobie poradzisz. I dla mnie to jest jak najbardziej okej, ponieważ wtedy podejmujesz racjonalną decyzję na podstawie przekazanych danych.

Możesz powiedzieć też:

okej, jest dalej za drogo. Wie pan co, potrzebuję, żeby to było jeszcze taniej.

To wtedy projektant mówi, „okej, w porządku, w takim razie okrajamy jeszcze to i to, i to. Ta charakterystyka energetyczna będzie tylko po to, żeby spełnić przepisy, bla, bla, bla. To się wiąże z tym i z tym, i z tym, że nie będzie pan wiedział, jakie będzie zapotrzebowanie na ciepło z całego budynku i na przygotowanie ciepłej wody użytkowej.” A Ty mówisz okej, w porządku w takim razie, bo ja potem sobie poradzę, będę rozmawiał z firmami wykonawczymi, chcę mieć pompę ciepła i podejmę decyzję na spokojnie, bez problemu, a teraz zależy mi na niższej cenie projektu. I to też w porządku.

W tej chwili jest to odwrócone, ponieważ w wielu przypadkach projektant mówi stwierdza, że projekt budowlany będzie kosztował tyle i tyle i ewentualnie dopowie, że dodatkowo możesz dostać projekt wykonawczy za dodatkową opłatą i nic więcej. I nie masz porównania. Nie wiesz, co będzie zawierał projekt budowlany i nie jesteś w stanie porównać ofert przedstawionych przez 2 projektantów. Każdy ci powie, że projekt będzie wykonany zgodnie z rozporządzeniem i nic więcej. Chyba musiałbyś poprosić projektanta o pokazanie jakiegoś projektu, który już wykonał oraz skonsultował go z kimś, kto oceni jego wartość. Ale szczerze mówiąc nie wiem, czy jakiś projektant by na to się zgodził.

Szukajmy rzetelnych projektantów

I to jest mój główny zarzut: projektanci często narzucają swoje zdanie. Już nieraz pisałem o tym, że wielu projektantów ma troszeczkę wybujałe ego i oczywiście, przepraszam tych rzetelnych, bo sam wśród znajomych mam rzetelnych projektantów, ale mimo wszystko zanim ich znalazłem, musiałem przejść przez kilkunastu takich, z którymi nie dało się po prostu rozmawiać. Każdy z nich miał swoje zdanie, które próbował bardzo mi narzucić i nie było w ogóle chęci zrozumienia czegokolwiek. Nie było takiej elastyczności, tylko po prostu „ja tak robię od kilku, kilkunastu lat, to tak musi być„. Moje argumenty jak grochem o ścianę. No i  taka osoba, która nie umie słuchać, nie jest w stanie ci zaprojektować budynku pod twoje potrzeby, tylko ona zaprojektuje dom, w którym by chyba sama chciała zamieszkać.

I tu jest mój główny sprzeciw, że projektanci narzucają swoje zdanie, robią jakiś projekt budowlany, z którym potem się musisz sam męczyć. Sami projektanci nie są zgodni w sprawie zawartości projektu budowlanego. Przepisy nie są do końca jednoznaczne i dlatego nie chciałem mówić o tym samym, co pisałem w artykule, ale bardziej pokazać, jak ważny jest projekt budowlany, że, już pomijając przepisy, projekt jest po to, żebyś mógł wybudować dom, bez stresu, wiedząc, co i jak. Za projekt odpowiada projektant, bo za projekt nie może odpowiadać nikt inny. Nie ty, bo się na tym nie znasz, nie wykonawca, bo za to odpowiedzialności nie weźmie, i nie kierownik budowy, z tych samych przyczyn. Projektant.

Projektant odpowiada za to, żebyś przez kolejne kilkanaście, kilkadziesiąt lat bezboleśnie wjeżdżał do garażu swoim samochodem. Trzeba przewidzieć, trzeba rozplanować, w jaki sposób ma być zrobiony ten wjazd do garażu. Część projektantów powie, że to jest element tego projektu wykonawczego, ale jeżeli tak, dlaczego w części projektów nie wykonawczych, widzę takie rozwiązania? Tak samo połączenie tarasu z budynkiem, część projektantów powie, że to nie jest ich rolą, ale jednak widzę szczegółowe rozwiązania w niektórych projektach. Część projektantów powie, że nie trzeba wpisywać nośności materiałów budowlanych, bo to wynika na przykład z norm, no ale dlaczego zatem w wielu projektach te informacje są?

Takie „szczegóły” odróżniają rzetelnych projektantów, którym zależy na tym, żebyś wybudował dom bez problemów, od nierzetelnych, którzy trochę tak spychają odpowiedzialność na inne osoby. Zmiana grubości styropianu czy lambdy może spowodować to, że będziesz płacił mniej za ogrzewanie albo i więcej. Powiedzmy, że to mała szkodliwość. Ale już zastosowanie złego materiału budowlanego może grozić pęknięciami tynku (lub znacznie gorzej!). W związku z tym, nie pozwólmy projektantom decydować o tak ważnych rzeczach innym osobom, które nie wezmą odpowiedzialności za swoje decyzje.

Czy potrzebujesz taniego kierownika budowy?

I na koniec jeszcze w ramach cen różnych usług, tylko nadmienię o kierowniku budowy, bo tutaj też ceny usług są różne. Są kierownicy, którzy biorą za prowadzenie budowy 1500 złotych, a są tacy, którzy biorą 6000 złotych. Różnice są czasami trzy, czterokrotne. Jak mówiłem na początku, z czegoś to musi wynikać. Tak duża różnica w cenach oznacza to, że jest gdzieś haczyk, czyli ten zakres usług jest inny. No i faktycznie kierownik tańszy zazwyczaj na budowie zjawi się cztery, pięć razy. Zobaczy tylko, co tam słychać, czy wszystko jest w porządku robione na tych najważniejszych etapach budowy i wpisze do dziennika budowy. Czyli to jest taka bardziej formalność, bym powiedział. Ważna rzecz, oczywiście, ale mimo wszystko bardziej formalność.

(Oczywiście dalej niska cena nie musi oznaczać niskiej jakości. Można jednak założyć, że kierownik budowy, który weźmie 1500 zł za prowadzenie całej budowy, nie będzie pojawiał się na budowie zbyt często.)

Natomiast kierownik budowy, który jest droższy na budowie może być częściej, a wcześniej zbada projekt budowlany pod kątem rzeczy, o których dzisiaj mówiłem. Taka analiza jest bezcenna. Już kilka razy widziałem taką korespondencję między kierownikiem budowy a projektantem, w której kierownik budowy opisywał na kilkunastu stronach braki i błędy w projekcie budowlanym. I projektant musiał te informacje uszczegóławiać.

I raz nawet widziałem odpowiedź projektanta, że – cytuję „hahaha, to przecież część projektu wykonawczego, a tego nie dotyczy usługa„. Na informację kierownika budowy, że projekt wykonawczy nie dotyczy domów jednorodzinnych, to projektant tylko napisał, że „będę pana cytowała 🙂 „. No i tak to czasami bywa, że nawet kierownicy budów tak trochę mają pod górkę, ale chyba najważniejsze jest to, żeby każda osoba, która bierze udział w procesie budowlanym, jednak rozumiała, że efektem ma być twoje zadowolenie, inwestora. W końcu ma być wybudowany dom, więc ważne jest to, żeby każda osoba, czyli i projektant, i wykonawca, i kierownik budowy, podchodzili do swoich obowiązków rzetelnie i ze zrozumieniem. Wtedy wybudujemy się, i nie zwariujemy.

Wiem, że czytają mnie także projektanci, więc jeżeli akurat jesteś projektantem i masz inne zdanie na ten temat, zapraszam do dyskusji albo napisz mi maila, chętnie porozmawiam, jestem otwarty na wszystkie rozmowy.

Pozdrawiam serdecznie, Sławek Zając,

[et_pb_section global_module=”3121”][/et_pb_section]

0 Udostępnień